"Ptaszydło podrywa się do lotu. Długie lotki jego skrzydeł są postrzępione, brakuje niektórych piór. Spada na nią przy akompaniamencie ptasiej kakofonii. Ann już nie czuje, gdy dziób rozrywa jej twarz. Ciemność spada nad nią wraz z lepką zasłoną krwi. Opada na kolana, jeszcze słyszy płacz Toma. Przez głowę jeszcze przemyka jej myśl, że Tom jest przecież od niej starszy, i naprawdę nie powinien płakać…”
***
“Jeszcze tylko kawałek, już blisko, wytrzymaj kochana, jeszcze tylko kilka chwil, za tą wykręconą pokraczną sosną skręcimy w ścieżkę między olchami i stamtąd to już naprawdę kilka kroków. Wytrzymaj kochana, już blisko... błagam wytrzymaj...”
***
“Szponiasta czarna ręka przebiła się przez taflę lustra, chwyciła Mirę za gardło i porwała. Lustro szarpnięte, niczym powiewem silnego wiatru przewróciło się z łoskotem rozpadając się w miliony kawałków. W każdym kawałku odbijała się przerażona twarz młodej Nowickiej.”
***
“Odbił się od ziemi dwoma nogami i wzleciał wysoko, z całej siły bijąc długimi skrzydłami. Krzyczał, a jego krzyk niósł się nad zieloną równiną, wzlatywał wysoko, do przypominającej twarz białej tarczy zawieszonej na niebie, muskał białe, czyste słońce.”
***
"Tomkowi wydawało się to dziwne, ale wkrótce sam poczuł zimny dotyk w swojej duszy. Lodowate, szorstkie palce dotykające czegoś, czego nie wolno dotykać. Oczywiście nie przyznał się do tego Paulinie. Zawsze udawało mu się zdobyć na uśmiech, słowa otuchy i opowiedzenie z wysiłkiem wydobytego marzenia. Dzielił się swoją fantazją, dbając, by nie dowiedziała się, że to już ostatnie okruszki głodowej racji.”
***
“Już w trakcie jedzenia mężczyzna poczuł zawroty głowy, ale zrzucił to na karb przepracowania. Jednak, gdy wstawał od stołu, zachwiał się i upadł, aby już nigdy nie wstać. Kobieta podeszła do niego, klęknęła i pocałowała jego stygnące usta. Potem wstała i skierowała swe kroki do kuchni. Tam odniosła mała buteleczkę z etykietką „roztwór cyjanku potasu”, tą samą, którą odprawiła obiad męża, tą samą, którą podniosła teraz do ust…”
***
“Coraz mniej pamiętam z czasów przed Głupstwem. Jak za mgłą przypominam sobie to nieszczęsne życzenie Mamusi... Ponadto zauważyłem że coraz częściej zapominam, jak mam na imię! Wiem, że to śmieszne, ale tutaj nikt nie zwraca się do mnie, jak Mamusia i Tatuś...”
***
"Była to szklana bania większa od ludzkiej głowy, zamknięta od góry korkiem, a w niej malutki ludzik z rdzaworudej gliny. Siedział skulony, wyglądał jakby spał, opierając głowę na kolanach. Nagle drgnął, powoli podniósł się, zbliżył do ścianki i uśmiechnął - Witaj, Piotrusiu. Czekałem na ciebie. Czekałem tak długo…”
***
“Twarz zamknęła oczy, z których poczęły broczyć stróżki szkarłatnej mazi. Antoine zduszał w sobie krzyk. Począł ubierać się, jednocześnie próbując biec. Po pomoc, do obozu, do kogoś, kto będzie wiedział, co robić, kto pomoże, przytuli…. Do matki….”
***
“Wejdź przez altanę po wschodniej stronie ogrodu. Otwórz tym kluczem drzwi kuchenne. Przejdź szybko przez dom, nie rozglądając się; wyjdź po przeciwnej stronie i skieruj się boczną furtką do sąsiedniego budynku, patrząc na domy od strony ulicy. Jeśli dotrzesz tam przed północą, drzwi będą otwarte. Cokolwiek zobaczysz, NIE ZATRZYMUJ SIĘ...”
***
"I nagle wiedziała, co musi zrobić. Przyciągnęła do siebie gałązkę z kolcem, który jeszcze przed chwilą przekłuwał bark siostry. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i wbiła go pod swój obojczyk. Ból kompletnie ją zamroczył, osunęła się bezwładnie na ziemię, w oddali, jakby zza ściany, słyszała okrutny śmiech...”